Od wczoraj jesteśmy w Wietnamie. Podróż trwała, z przerwami, około 20 godzin. Ze względu na 12-godzinną różnicę czasu senność dopada nas o niewłaściwych porach. Właśnie przespaliśmy zaplanowaną na dzisiejszy dzień wycieczkę. Rekompensujemy to sobie nocną jazdą na motocyklach po mieście. Jazda w Hanoi w charakterze kierowcy to odrębny temat. Nie obowiązuje tu żaden kodeks drogowy, sygnalizacja świetlna należy do rzadkości, jeździ się na grubość lakieru, często pod prąd. O dziwo jakoś to funkcjonuje.
Najpopularniejszym środkiem transportu, oprócz roweru jest motor - jest ich na ulicach zatrzęsienie.
Na ostatnim zdjęciu - Ambasada RP w Hanoi
Jutro mamy w planie zwiedzenie Dzielnicy Francuskiej, a wieczorem lecimy do Bangkoku.
Autorka zapewne ukryła sie na pierwszej focie pod tym wietnamskim kapeluszem... zgrabnie wygląda na tej ukrainie... (marka roweru taka kiedys była)
OdpowiedzUsuńNie wiedzielismy ponadto, ze Tadeusz to taki miłosnik rabbit food (foto 5 od dołu), zieleniny znaczy, a tego Bangkoku to naprawdę zazdrościmy, Hanoi zresztą też
OdpowiedzUsuńa pieska lub kotka juz spróbowaliście? podobno nigdzie na świecie nie przyrządzają tak smakowicie... odwagi
Super !
OdpowiedzUsuńJuż zazdroszczę :-))
Zdjęcia bomba ! Super klimaty i wdzięczne obiekty do pstrykania...
Pozdrawiamy !!!
Krzych i reszta ;-)
ale fajna wycieczka i świetne fotki:)
OdpowiedzUsuńmożna pozazdrościć:)